środa, 10 sierpnia 2016

Rozdział 5 ,,End of the Day"

Przepraszam za taką przerwę, ale dość długo nie widziałam się z moją weną twórczą. Mam zarys późniejszych wydarzeń, a ten rozdział był wielką luką, którą trudno mi było jakoś składnie uzupełnić. No ale wyszło jak wyszło. :p

*********************************

- Jedziemy gdzieś gdzie nie znajdą nas paparazzi, fani ani nasz menager – odzywa się niespodziewanie Andy po kilkunastu minutach jazdy w ciszy. Patrzę na niego zaskoczona. Odpowiada mi zawsze kiedy najmniej się tego spodziewam – czyli wtedy kiedy myślę, że ma mnie akurat głęboko w dupie.
         Znajdujemy się na drodze ciągnącej się wzdłuż wzgórza; po prawej rozciąga się widok na błękitne wody rzeki. Nie zadaję chłopakowi więcej pytań, choć mam na to ogromną ochotę. Boję się, że znowu mnie oleje albo uraczy niezbyt miłym komentarzem.
         Andy zatrzymuje samochód przed jakimś barem tuż przy plaży nad zalewem. Chcę już wysiadać, ale chłopak nagle klnie i cofa z powrotem na jezdnię. Rzucam mu pytające spojrzenie.
- Dlaczego..? – zaczynam.
- Ronnie Radke – przewraca oczami, rozpędzając samochód do dużej prędkości –  Znasz go?
- Tak, kojarzę jego zespół ale nie słucham ich – odpowiadam, zapinając z powrótem pas bezpieczeństwa, bo jego wariacka jazda wbiła mnei w fotel. Ann kiedyś mi ich pokazywała, lecz nie nawróciła mnie na mocniejsze brzmienia. 
- Mogłem się spodziewać – mruczy chłopak pod nosem i bębni palcami w kierownicę - Widziałem jego samochód, nie sposób nie rozpoznać jego dopieszczonej w każdym calu miłości. – dopowiada – Znajdziemy coś innego.
         Kiwam głową. Skoro jest tu inny zespół to na pewno są i jacyś fotografowie. Jestem jednak zaskoczona jego miłym traktowaniem. Nie ogarnę jego bipolarności. Raz jest miły i zachowuje się jakby mnie naprawdę lubił, a za chwilę warczy na mnie lub olewa i traktuje niechętnie jakby miał mnie totalnie gdzieś.
         Po kilku minutach podjeżdżamy samochodem pod niewielki lokal na samym szczycie wzgórza skąd rozciąga się rozległy widok na miasto, rzekę i okolicę. Andy parkuje, a ja rozglądam się z ciekawością; nigdy tu nie byłam. Zastanawia mnie również czy oni zawsze muszą tak krążyć po mieście i szukać specjalnego miejsca gdzie mogą coś zjeść w spokoju. Bycie sławnym musi być naprawdę uciążliwe.
- Tym razem czysto? – pytam.
- Czysto, mogę się tobą zająć bez obaw, że ktoś to udokumentuje. Tylko ja mam do tego prawo – puszcza oczko, a ja wzdycham. Nie wiem czy przyzwyczaję się kiedyś do jego komentarzy.
         Wchodzimy do środka. Chcę usiąść na zewnątrz ale Andy ignoruje mnie i siada w środku na jednym z krzeseł przy stoliku obok okna.
- Dlaczego tutaj? – pytam niezadowolona. Wewnątrz było duszno, wszyscy wylegli na taras.
- Jestem wampirem, nie lubię słońca – odpowiada i odchyla się na oparcie krzesła. Unoszę brwi.
- Gryziesz? – pytam zanim zdążam się powstrzymać.
- Tak, mocno. Możesz się przekonać jeśli chcesz, Aniele – uśmiecha się zadowolony, a ja czuję jak na policzki wpełza mi czerwony rumieniec.
         Uciekam wzrokiem w bok i zaczynam rozglądać się po wnętrzu, podczas gdy Andy robi coś na telefonie. Lokal jest urządzony w starym stylu, nasuwają się mi na myśl klimaty z lat 90. Andy dobrze pasował do wystroju, nie wyobrażam sobie go w restauracji o pałacowych wnętrzach do których zwykle chodzę z rodzicami. Śmieję się pod nosem kiedy pośród tych bogatych biznesmenów i ich snobistycznych rodzinek wyobrażam sobie Andy’ego w jego motocyklowych butach i skórzanej kurtce, rozwalonego na eleganckim krześle jak szuka po kieszeniach papierosów.
          Nagle do środka ktoś wchodzi. Jakaś grupka dziewczyn która tak samo jak my siada w środku. Obrzucam je spojrzeniem i momentalnie kamienieję. Jedną z nich jest dziewczyna z przesłuchań. Ta która jako jedyna (nie licząc mnie) została po przesłuchaniach do roli Angel. Pamiętam jak siedziała pod drzwiami, gdy była moja kolej i wchodziłam do pokoju. Blondynka z licznymi tatuażami na ciele. Zauważa  nas bo prostuje się i lekko unosi głowę, a później macha ręką na przywitanie. Mówi coś do swoich koleżanek i rusza w naszym kierunku.
         Słyszę jak Andy burczy coś pod nosem. Wyłapuję parę przekleństw więc chyba nie jest specjalnie zadowolony z jej towarzystwa.
- Heeej – mówi dziewczyna kiedy już do nas podchodzi i przytula Andy’ego na przywitanie - nie spodziewałam się  tutaj WAS – akcentuje ostatnie słowo, patrząc na mnie z rozbawieniem. Od razu zraża mnie tym do siebie.
         Czekam aż Andy nas sobie przedstawi, ale on tylko mówi:
- Wiesz jaki potrafię być zaskakujący – mruży oczy i zerka na nią krótko, a ona chichocze jakby sobie przypomniała coś cudownego.
- Jak wychodziłam ze studia wasz menager szalał ze złości – wyjęła papierosa z jego paczki i odpaliła, całkowicie mnie ignorując.
- Niech się wali. Nie będę przy nim siedział w studiu od świtu do nocy – prycha chłopak.
- No wiesz co! Będzie mu smutno.. – mówi, przeciągając samogłoski.
- To go pociesz – odpowiada Andy.
- Wolę inną rozrywkę, wiesz jaką.. – puszcza mu oczko, a odchodząc, tuż przy mnie strzepuje popiół na podłogę. Mam wrażenie, że chce mi go wysypać na włosy.
         Kiedy blondynka odchodzi w końcu do swojego stolika, oddycham z ulgą. Andy chowa telefon do kieszeni i oznajmia.
- Wstawaj, idziemy.
- Co? Dopiero przyszliśmy – marszczę brwi – Dlaczego tak..?
- Cichaj, Aniele i słuchaj się mnie – rusza w kierunku drzwi.
         To jest wypad na lunch czy wycieczka objazdowa po wszystkich knajpach w mieście? Rozumiem, że chce uniknąć rozpoznania, ale tu siedzi tylko jego znajoma ze studia, dlaczego coś mu nie pasuje?
         Wzdycham jednak i idę za nim do samochodu.
- Czemu nas nie przedstawiłeś? – pytam kiedy znów jedziemy szeroką drogą na nadbrzeżu. Mam na myśli blondynkę.
- Bo ona już cię zna – odpowiada krótko Andy, wbijając wzrok w drogę.
- Skąd? – pytam zaskoczona. Widziałam ją tylko raz w życiu.
         Andy nie odpowiada.
- Ale ja jej nie znam – po chwili podejmuję wątek – Kto to był?
- Juliet. Nagrywa z zespołem w tym samym studiu co my – odpowiada, niechętnie. Chyba woli mi o niej nie opowiadać.
         Wyglądam przez okno i krzywię się; nie sprawiała miłego wrażenia. Nie poprawiał mi nastroju również fakt, że przez najbliższe dni będę ją widzieć codziennie.
         Po kilkunastu minutach zatrzymujemy się w centrum i wysiadamy. Nie widzę żadnej restauracji w zasięgu wzroku. Odwracam się do bruneta i otwieram usta, ale on już idzie w dół ulicy. Doganiam go i już chcę zapytać gdzie idziemy, lecz przerywają mi czyjeś podniecone głosy. Po chwili widzę podbiegające do Andy’ego dwie dziewczyny. Oczywiście proszą o autograf i zdjęcie, tak jak zrobiła to Ann parę dni temu. Stoję z boku i przyglądam się jak chłopak częstuje firmowymi uśmieszkami obie dziewczyny.
- Sorry, że zapytam, ale to twoja dziewczyna? – odzywa się jedna z nich wskazując na mnie.
- Nie – parska śmiechem Andy – Ale… - obejmuje obie ramionami i zaczynają razem iść w dół ulicy – Szykujemy dla was teledysk, ona gra jedną z postaci.
         Dziewczyny z ekscytacją zadają kolejne pytania na temat nagrania, a Andy odpowiada takimi słowami, że nic nie da się wywnioskować z odpowiedzi. Fanki są jednak usatysfakcjonowane. Po chwili żegnają się na skrzyżowaniu, a Andy ciągnie mnie za ramię w jakiś zaułek.
- Myślałem że się już nic dziś nie trafi. Niektóre są takie denerwujące z tymi pytaniami o wszystko. Spoko, dobrze, że się interesują, ale niektóre są takie wkurzające, że powinny dostać karę na jakiekolwiek odzywanie się. – narzeka, a ja mrugam szybko zdziwiona jego nagłą otwartością.
- Nie marudź, to twoje fanki. – odpowiadam powoli - Oczywiste że się interesują wszystkim i chcą wszystko wiedzieć. W obecności ich idola wzrasta poziom zdenerwowania, więc nie dziw się że głupieją w twoim towarzystwie.
- Pokaż mi jakieś dziewczyny które nie są głupie przez cały czas – mówi, na co robię oburzoną minę, lecz nie odpowiadam.  
         Po paru minutach stajemy przed lodziarnią.
- Serio? – unoszę brwi.
- Jak nie chcesz to nie, Jezu – burczy, wzruszając ramionami.  
- Chcę, tylko moja mama jest zdania, że przed nagraniem nie mogę się opychać niezdrowym jedzeniem… - wyjaśniam.
- Ale jej tu teraz nie ma… - chłopak rozkłada ręce – Poza tym, dużo stracisz. Tu są najlepsze lody w mieście, jeszcze takich nie jadłaś, zapewniam.
         Przygryzam usta i w końcu ulegam. Biorę kokosowe; okazuje się, że Andy też uwielbia ten smak. Kobieta z lodziarni nakłada nam ogromne packi.
- No, próbuj – uśmiecha się Andy. Próbuję, a chłopak patrzy na mnie z wyczekiwaniem. – No i? No i? – dopytuje się.
- Pyszne – mówię szczerze, rozanielona. Rzeczywiście były genialne.  
- Mówiłem – przekrzywia głowę - Najlepsze. Tak jak wszystko co ode mnie.
         Przewracam oczami, ale uśmiecham się. Po zjedzeniu, zerkam na zegarek.
- Mieliśmy być w studiu o 14:30, a jest już 15 – mówię i spanikowana patrzę na wokalistę.
- Cichaj, nie psuj nastroju – odpowiada Andy i wolno odpala papierosa.
- Musisz tyle palić? – pytam, bo naprawdę nie znoszę duszącego zapachu dymu – Nie możesz poczekać aż się rozejdziemy?
- To sobie idź, nie trzymam cię tutaj – wzrusza ramionami – Masz wybór albo wracać ze mną, albo sama szukać transportu.
         Przewracam oczami. Wiedziałam, że nie wytrzymamy dłużej bez jakichkolwiek spięć. Jednak Andy daje mi znak, że idziemy do samochodu, więc widać puścił moje uwagi mimo uszu. Pali w drodze do studia, jedziemy więc z opuszczonymi szybami, a wiatr targa moimi włosami na wszystkie strony. Z radia rozlega się nieznana mi piosenka The Neighbourhood, a ja chłonę całą sobą ostatnie tchnienia kończącego się lata.
- Ciekawe jak będzie wyglądać moja rola, co będę musiała robić.. – mówię zamyślona.
- Jak pójdziesz na zebranie to się dowiesz – odpowiada Andy w swoim zgryźliwym stylu. Oho. Nie podejmuję rozmowy.
         Gdy dojeżdżamy na miejsce, czarnowłosy zamyka okna i zerka na mnie z szerokim uśmiechem.
- Co? – pytam, bo zaczyna się cicho śmiać.
- Nic, masz fryzurę jak po ostrym pieprzeniu.
         Czerwienie się na jego słowa i natychmiast przygładzam włosy w lusterku.
- Sam też masz taką – mamroczę zawstydzona, zerkając na jego sterczące kosmyki czarnych włosów.
- Ja mam taką przez cały czas, specjalnie. U mnie to zawsze wygląda hot – odpowiada i wyłącza radio.
         Wysiadamy z samochodu i kierujemy się do studia. Z każdym krokiem narasta we mnie panika co z nami zrobią przez to gigantyczne spóźnienie.

***

         Wchodzimy do studia gdzie cały zespół i ekipa (bez statystów) omawia ogólny zarys teledysku. Gdy stajemy w drzwiach z Andym, reżyser mierzy nas pochmurnym spojrzeniem, ale nie przerywa swojego wywodu. Spuszczam głowę, jest mi naprawdę głupio przez to spóźnienie.
         Przemykam się cicho na tył, a Andy idzie za mną spokojnym, nonszalanckim krokiem. Nie widzę nigdzie w zasięgu wzroku Ann, więc siadam sama na sofie w rogu pomieszczenia. Po chwili zauważam z zaskoczeniem, że obok mnie siada Andy. Myślałam że ma mnie już dość.
- Nie przejmuj tym starym zgredem, ponarzeka trochę i porzuca przekleństwami, ale nam odpuści – mówi, nachylając się ku mnie. Ma na myśli reżysera.
- Nie mogę uwierzyć że podchodzisz do tego tak olewczo – odpowiadam. – Nie dziwię się, że jest na nas wkurzony. Jak ma niby zrobić teledysk skoro nie ma dwóch osób z ekipy?
- Oj przestań, wyluzuj trochę – przewraca oczami i odchyla się na oparcie kanapy. Wbijam wzrok w prawy róg białej tablicy wiszącej na ścianie za Jimem i usiłuję się skupić. – A może chcesz  się jakoś odstresować..? – czuję  oddech Andy’ego  we włosach, kosmyk jego czarnych włosów muska mój policzek.  Przechodzi mnie dreszcz i odsuwam się, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.
- Katy, mówiłem coś do ciebie – słyszę i powracam do rzeczywistości. Reżyser wpatruje się we mnie karcącym wzrokiem, a mi jest coraz bardziej głupio.
- Przepraszam – mamroczę zakłopotana, a Andy śmieje się cicho.
- Chyba była nieco ZAJĘTA – zaakcentował Ashley wymieniając z Andym porozumiewawcze spojrzenia.
         Ignoruję ich głupie gadanie i podnoszę się z kanapy. Idę do reżysera a kątem oka dostrzegam jak Ashley natychmiast zajmuje moje miejsce i zaczynają z Andym rozmawiać z ożywieniem, a zaraz potem wybuchają głośnym śmiechem.
         Lepiej dla mnie żebym się nie zadawała z Andym. Spóźniam się przez niego i jestem często rozkojarzona. Zbyt często myślę nad tym jak odpowiedzieć na jego zaczepki i jak go czymś zagiąć. Poza tym męczy mnie jego dziwne zachowanie.
         Kiedy podchodzę do Jima, przepraszam go i wyjaśniam dlaczego się spóźniliśmy. Nie widzę sensu żeby kłamać, tym bardziej, że wina nie leży po mojej stronie. No, przynajmniej nie całkowicie.
         Reżyser nie wydaje się być aż tak wkurzony jak zakładałam, jedynie kiwa głowa z rezygnacją. Widać jest już przyzwyczajony do wybryków wokalisty. Zapowiada jedynie, że pogada o tym z jego menagerem i tym kończy temat.
         Jim wyjaśnia mi jak będzie wyglądał teledysk i co mam robić. Ogółem akcja będzie się dziać w ruinach miasta Los Angeles, a upadłe anioły mają spadać na ziemię w kulach ognia. Najpierw zespół, a tuż po nich ,,upadnę” ja. Mam się tylko rozejrzeć, nic nie mówić. Niby nic skomplikowanego ale chcę się przygotować by wypaść jak najlepiej. Na jutro reżyser zarządza przymiarkę strojów i próbę całej akcji teledysku.
         Po uzgodnieniu planu, w pokoju pojawia się menager zespołu, a Jim wychodzi wraz z nim na korytarz. Chcę przejrzeć jeszcze raz plan nagrania  który zostawił na biurku, lecz zanim zdążam sięgnąć po niego ręką, Ash staje na kanapie i wyciąga ręce w górę.
- Dziś impreza! – wrzeszczy.
- Co Ty pieprzysz? – mruczy CC, który chyba przysnął podczas przemowy reżysera.
- Jeszcze nic – szczerzy się Ash – ale to tylko kwestia czasu. Dziś wieczorem całą grupą idziemy do klubu, trzeba się lepiej poznać! – nakręca się do tego pomysłu coraz bardziej.
- Jestem za! – oświadcza Jake i idzie z Ashem by powiadomić wszystkich  członków ekipy, którzy zdążyli się już rozejść.
          Wzdycham i czytam po raz kolejny plan. Nie słucham informacji dotyczących imprezy, nie mam zamiaru na nią iść. Rzadko bywam w klubach, nie lubię i nie przepadam za takimi klimatami.
         Zaczynam się nudzić, więc idę poszukać Annie, byśmy mogły już pojechać do domu. Wychodzę na korytarz i zamiast niej, widzę Liama. Niesie w ramionach jakieś pudła i kieruje się w stronę garderoby. Podchodzę i oferuję mu pomoc.
- Słyszałaś o imprezie? – pyta mnie, stawiając kartony na ziemi.
- Kto by nie słyszał, Ash trąbi o tym tak, że słychać go w całym budynku – wzdycham i biorę pierwsze pudełko z brzegu żeby go trochę odciążyć. Ciężkie.
- Wybierasz się? – chwyta z powrotem pozostałe kartony i rusza do pokoju. – Bo wiesz, fajnie by było tam mieć jakieś normalne towarzystwo…
- To zaproszenie?  - unoszę brwi, z lekkim uśmiechem. – Nie, raczej nie idę. Nie lubię takich miejsc.. – mówię, a on robi smutną minę.
         Szkoda mi mu odmawiać. Nie chcę jednak iść do klubu gdzie półprzytomne nastolatki wieszają się na sobie i ocierają w tańcu ledwo kontaktując z rzeczywistością. Liam ma jednak taką proszącą minę, że coraz bardziej się waham i ostatecznie zgadzam się. Postanawiam, że posiedzę tam chwilę i wrócę. Jutro nie muszę zrywać się rano na zajęcia, więc mogę sobie pozwolić na późniejszy powrót dziś w nocy.
         Odkładamy z Liamem pudła na ziemię.
- Co w nich jest? – pytam zaciekawiona.
- Stroje na jutro – odpowiada chłopak. Twój wisi na wieszaku, tu są ubrania dla zespołu, rzeczy do makijażu…
- Będą wymalowani jak w Perfect Weapon? – pytam.
- A myślałem że nie znasz naszej dyskografii – odpowiada mi czyjś głęboki głos.
         Odwracam się i przy drzwiach widzę Andy’ego zaciągającego się papierosem. Rzuca niedopałek na ziemię, na co ja prawie prycham z oburzeniem. Powstrzymuję się jednak od zwrócenia mu uwagi.
- Poznanie jej było akurat konieczne – odpowiadam. – Liam, wiesz gdzie jest Annie? – zwracam się do bruneta, ignorując czarnowłosego.
- Chyba poszła po kawę… Powinna niedługo wrócić – odpowiada Liam. Wyczuwam, że spiął się przez obecność Andy’ego.
- Wybacz Andy, ale nie możesz nam poprzeszkadzać, mamy trochę roboty – odpowiadam i zamykam mu drzwi przed nosem, na co on mierzy mnie wściekłym spojrzeniem. Kiedy się cofa dostrzegam w jego oczach odrobinę zaskoczenia.
- Dzięki, że się go pozbyłaś. Masz charakterek – śmieje się Liam.
         Pomagam mu wyładować stroje oraz akcesoria z pudeł i odkładamy je na wyznaczone miejsca w garderobie. Wszystko jest ciemne, ma skórzane wstawki i ćwieki. Dostrzegam tez dużo czarnej farby i przez to trochę boję się jutra.
Zastanawiam się też jak oni chcą normalnie pracować po całej nieprzespanej nocy w klubie. Porzucam jednak myśl o tym, to ich sprawa. Współczuję jedynie reżyserowi i ich menagerowi. Widziałam że jak rozmawiali ze sobą po zebraniu, nie wydawali się być zbyt zadowoleni.
         Kiedy kończymy wracam do pokoju zebrań. Na jednej z kanap dostrzegam Annie. Gdy mnie widzi podchodzi z szerokim uśmiechem.
- Andy mówił, że mnie szukałaś – odzywa się, a ja unoszę jedną brew, zaskoczona.
- Tak, chcę już iść do domu – mówię, a ona kiwa głową, bierze torebkę z kanapy i żegna się z zespołem.
- Słyszałaś o imprezie? – chwyta mnie pod ramię, kiedy kierujemy się do wyjścia. – Idziemy, prawda? Mam już genialną sukienkę…
         Spoglądam ku niebu. To kolejny powód dla którego powinnam tam pójść. Nie mogę zostawić Annie samej. Kto wie co zrobi kiedy się upije w obecności jej ulubionego zespołu. Coś czego będzie później żałować, a potem będzie wypłakiwać się mi przez najbliższy czas. Muszę jej dopilnować, by nie robiła głupstw.
- Idziemy, prawda? – pyta powtórnie Annie.
- Idziemy – potwierdzam, a ona wyrzuca pieść w górę mówiąc bezgłośne ,,yes!”. Zaczyna mi opowiadać w czym pójdzie i co planuje zrobić.
         Wychodzimy przed budynek i wolno kierujemy się na przystanek autobusowy.
- Ash obiecał mi taniec… - kontynuuje plany imprezowe – A właśnie, gdzie się dziś podziewałaś z Andym? Opowiadaj ze wszystkimi szczegółami! – dźga mnie palcem.
- Nie ma co opowiadać… - mamroczę.
- Czy wy, dzieci, robiliście coś czego nie powinniście? – pyta ze śmiertelnie poważną miną, na co śmieję się cicho.
         Nagle do Annie przychodzi wiadomość, co ratuje mnie od odpowiedzi.
- Przyjadą po nas o 21, podam im Twój adres, okej? Przyjdę do ciebie i razem będziemy robić się na bóstwo! – mówi, jednocześnie im odpisując. Chcę zaprotestować, bo nie podoba mi się to że będą wiedzieć gdzie mieszkam. Jednak wzdycham tylko z rezygnacją i pozwalam jej napisać co chce. Nic się raczej przecież nie stanie. Może nie będą stać pod moim domem dzień i noc albo nie zamówią 40 kartonów pizzy na mój adres. Może naprawdę za bardzo panikuję i potrzebne mi coś na odstresowanie się?
         Żegnam się z Annie i wsiadam do autobusu. Jadąc do domu otrzymuję wiadomość od menagera zespołu.

~~,,Jutro chciałbym z Tobą porozmawiać, sprawy biznesowe. Przyjdź wcześniej, o 15”.

         Marszczę brwi. Zastanawiam się o co może chodzić. Wiem, że rozmawiał dziś z reżyserem dość długo na osobności. Czy to odnośnie mojej roli..?
          Nagle przejeżdżając obok dojo, przypominam sobie, że dziś mam trening karate. Nie opuściłam żadnych zajęć od mojego pierwszego treningu. Zaciskam  usta. Nagle czuję się rozdarta. Albo trening albo impreza. Nie mogę oblecieć dwóch rzeczy, muszę wybrać jedno. Ale trening mam co dwa dni, a taka impreza może mi się trafić raz w życiu… Wysiadam pod domem wahając się co do decyzji, ale ciekawość bierze górę nad rozsądkiem. Coś mi każe napisać do Ann, jakbym musiała sama się dodatkowo utwierdzić w podjęciu decyzji.

--,,Idziemy. Bądź u mnie o 19”

         Mam przeczucie że coś się wydarzy.  

6 komentarzy:

  1. Mam wrażenie, że on spróbuje czegoś, czego nie powinien próbować.
    Podoba mi się sposób, w jaki opisujesz proces tworzenia teledysku i budujesz dialogi. Przy czytaniu nie ma się odczucia, że bohaterowie to Mary Sue, oprócz Andy'ego który chyba ma się za Larry'ego Stu, czy coś. W każdym razie, wszystko jest na wielki plus, nie widać, że to taki typowy zapychacz.
    Zastanawiam się czy zrobisz bohaterkę nieco bardziej niegrzeczną, niż jest teraz.
    Dużo, dużo weny no i zapraszam do mnie, bo nie wiem, czy zajrzałaś (cierpię na brak czytelników ;-;)
    troszkę chamska reklama: http://revenge-andybiersack.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział! andy to jedna wielka zagadka i jestem ciekawa co będzie dalej!
    weny x

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajne opowiadanie, czekam na kolejne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietnie się zapowiada, czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne! Dołączam się, czekam z niecierpliwością! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na nastepny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń