środa, 29 czerwca 2016

Rozdział 2 ,,If I could fly"

         Przez całe popołudnie myślę o castingu. Jestem na siebie zła, że coraz bardziej się przekonuję do tego pomysłu. Mięknę również na wspomnienie niespotykanych,  niebieskich oczu chłopaka…
- Katy? Co jest? 50 pompek na rozruszanie! – nakazuje sensei, podchodząc do mnie. Ruszam się dziś na treningu karate jak worek kartofli.
- Osu! – odpowiadam z westchnieniem i ląduję na macie. Z zaciśniętą szczęką wykonuję posłusznie polecenie. Przeklinam całą tę sytuację z dzisiejszego popołudnia.
- Zakładamy sprzęt! – pada kolejna komenda. A więc walki. I dobrze, może wytrącą mi z głowy te głupoty.  
         Biegnę do szatni i korzystając z wolnej chwili upijam łyk wody i sprawdzam telefon. Marszczę czoło.

~~,,Podjęłaś już decyzję, Aniele?”
--,,Kim jesteś?” – odpisuję.
~~,,Ojj, nie domyślasz się? Twój niebieskooki prześladowca.” – przychodzi po chwili odpowiedź, a ja zagryzam usta. Niedługo po niej pojawia się kolejna wiadomość:
~~,,Więc?”
--,,Nie, nie podjęłam decyzji”
~~,,Masz czas do jutra”
--,,A co jeśli nie zdążę powiedzieć ‘tak’?”
~~,,Przekonam Cię. Wierz mi, że mam sposoby byś wręcz WYKRZYCZAŁA co tylko zechcę.”
         Odrzucam telefon od siebie cała czerwona na twarzy. Jak on…? Uhhh…
         Nie odpisując mu, zakładam szybko ochraniacze i wchodzę na salę.
         ,,WYKRZYCZAŁA co tylko zechcę.”
         Zaciskam zęby, wciąż czerwona na twarzy. Nie mam wątpliwości co tego co on miał na myśli. Zbyt pewny siebie dupek.
         Mając w pamięci jego słowa, dostaję niezłego powera. Moja partnerka treningowa  cofa się i ledwo co robi uniki. W końcu przedzwaniam jej w piszczel z taką siłą, że prawie kuli się z bólu.
- Stop, muszę usiąść – jęczy skrzywiona – Co w ciebie dziś wstąpiło? Opętał cię jakiś szatan?
 - Nawet nie wiesz jak bardzo masz rację… - mruczę, kiedy w końcu siada.
- Co się dzieje dziewczyny? – pyta sensei, podchodząc do nas.
- Prawie złamała mi nogę, ma za mocnego kopa – żartuje Ellie, moja koleżanka.
- Dobrze, Katy, dobrze! Może powinnaś przed każdą walką robić 50 pompek na rozgrzewkę? – śmieje się sensei. To nie przez pompki, to przez czyjeś napompowane ego. Trener po chwili odprowadza Ellie do szatni by spryskać jej nogę ciekłym azotem. Krioterapia jest zbawieniem, sama chętnie bym jej użyła, lecz obawiam się, że na przywrócenie zdrowego rozsądku nie pomoże…Nigdy nie zachowywałam się tak agresywnie, co On mi zrobił?
***

         Rano następnego dnia na mailu znajduję szczegóły dotyczące  castingu. Zgodnie z informacją jest jutro około południa w jednej z sal studia w centrum miasta. Starannie zapisuję adres na karteczce wyjętej z pliku na moim biurku. Nie ma określonych żadnych kryteriów, więc oddycham z ulgą.
Myślałam, że każą mi się wymalować czarną farbą bym wyglądała jak jakiś kocmołuch.
         Waham się czy powiedzieć o tym rodzicom. Nie zatajałam nigdy nic przed nimi i źle bym się czuła gdybym im nie powiedziała. Moja mama jednakże chyba by zemdlała gdyby dowiedziała się dla jakiego zespołu zamierzam pracować. Mimo wszystko decyduję się im powiedzieć przy śniadaniu.
- Hej mamo, hej tato.. – witam się, kiedy wchodzę do kuchni. Ojciec czyta gazetę przy stole, a matka kroi warzywa na sałatkę przy blacie szafki.
- Witaj córeczko, jak szkoła? – pyta mama.
- Jak karate? – prostuje ojciec uśmiechając się i odkładając na bok czasopismo.
- W porządku – mruczę – Mam wam coś do powiedzenia.. – oznajmiam i siadam naprzeciwko taty – Dostałam propozycję wystąpienia w pewnym teledysku.
- Jak to? Od kogo? – tata marszczy brwi.
- Członek zespołu wypatrzył mnie w kawiarni i dał numer kontaktowy, dziś przesłano mi szczegóły dotyczące castingu, mówili coś o roli Anioła.. – kończę.
- Anioła? – uśmiecha się mama – To na pewno nie będzie zły teledysk, sądzę że możesz pójść.
- No dobrze, ale może trochę szczegółów: co byś tam robiła? Jaki jest to zespół? Znam go? – pyta tata. Jest znawcą starych metalowych i rockowych zespołów, lubi klasykę. Nie wiem do czego mogłabym mu porównać BVB.
- Mam zapisaną nazwę gdzieś na górze, nie znajdę jej raczej szybko… - wykręcam się od mówienia – Nie wiem co bym tam robiła, ustalimy to pewnie później z reżyserem.
- Kiedy jest casting? – pyta dalej mój tata.
- Jutro o 11:30 – odpowiadam.
- A co ze szkołą? – mama wydaje się być nagle niezadowolona.
- Pogadam z dyrektorem, jestem pewna, że mi to usprawiedliwi – wyjaśniam.  
- No dobrze – wzdycha mój ojciec – Podwieźć cię? – pyta jeszcze.
- Nie, dzięki, umówiłam się już z Annie – uśmiecham się.
- W porządku, idź. Tylko oby nie był to zespół pokroju KISS. – zastrzega, a ja się śmieję, mimo że nawet  nie znam KISS.
         Idąc do szkoły googluję tę nazwę. Nie mogę czegoś nie wiedzieć, jeśli czegoś nie wiem zawsze od razu to sprawdzam. Widząc zdjęcia wyszukanego zespołu czuję lód w żyłach. Jeśli miałabym kogokolwiek porównać do Black veil Brides to właśnie ich. Nie będę informować rodziców o tym teledysku. Wymyślę, że jest dla innego zespołu, podejmuję decyzję. Czuję się jednak okropnie, że będę musiała ich okłamywać. Lecz kiedy powiedziałabym prawdę dostałabym szlaban i oczywiście nie mogłabym iść na casting. A chciałam. Trochę mnie intrygowali. I sami chłopcy, i… wolność, życie gwiazd.
         Po południu przychodzi do mnie Annie żebym, jak to ujęła, nie wyszła na kompletnego żółtodzioba gdy już poznam ludzi z zespołu. Opowiada mi o poszczególnych członkach i streszcza mi ich całą biografię i upodobania, lecz nie zapamiętuję praktycznie nic z tej paplaniny. W końcu odpala mojego laptopa i włącza jakiś teledysk.
- Patrz i podziwiaj – mówi uradowana i sadza mnie na krześle przy biurku.
         ,,Perfect weapon” – brzmi tytuł.
         Ann chce wyjąć fajki, ale ganię ją wzrokiem.
- Palenia tu nie ma, idź na dwór jak musisz.
- Dobrze już dobrze, Aniołku – przewraca oczami, a mnie mimowolnie przechodzi dreszcz.
         ,,Aniele” -  tak zwraca się do mnie ten niebieskooki chłopak.
         Oglądam początek teledysku, aż nagle w głośnikach rozlega się przeraźliwy ryk. Spodziewałam się czegoś takiego, lecz mimo wszystko podskakuję lekko z zaskoczenia. Skupiam się na ich wizerunku. Oni wszyscy wyglądają jakby coś ich opętało, szczególnie wokalista. Jego oczy błyszczą w podnieceniu, widać w nich iskierki szaleństwa. Ja miałabym wystąpić w takim czymś?
- Nie, ja się nie nadaję… - mamroczę, kiedy video się kończy.
- Daj spokój – przewraca oczami Ann i zasiada na blacie biurka, rozwalając notatki, burząc mój pedantyczny ład i porządek. – Skoro Andy powiedział, że będziesz tam błyszczeć to się nadajesz. Poza tym, to że cię wybrał także o czymś świadczy, prawda?
         Wzdycham i rad nierad przytakuję.
- A tak poza tym jak ci się podobają? – szczerzy się czarnowłosa.
- Głowa mnie boli od nich – mówię po krótkiej chwili i kładę się na łóżku – za dużo… skrzeczenia. I ogólnie trochę creepy.
- Przyzwyczaj się – rzuca we mnie poduszką z fotela. Z roztargnieniem łapię ja i wygładzam – będziesz tego „skrzeczenia”  słuchać teraz dzień w dzień.
- Prawdziwe skrzeczenie jest na niemieckim. Skoro do tego się przyzwyczaiłam to do.. tego czegoś też. – żartuję.
- No i to rozumiem! – Ann wyrzuca w górę pieść – A.. zmieńmy temat. Skoro Andy mnie nie już nie zechce, bo ewidentnie woli ciebie… - prycham, na jej słowa, lecz ona mówi dalej – to biorę Asha.
- Kogo? – pytam zbita z tropu. Wciąż nie mam dużego pojęcia o zespole. Dla mnie wszyscy są tacy sami.
         Ann jedynie wzdycha teatralnie i zaczyna mnie uczyć ich imion, żebym nie wyszła tam na totalną idiotkę.
         Walczę ze sobą czy pokazać jej te sms-y z wczoraj. Nie mamy przed sobą tajemnic, poza tym wciąż działają na mnie frustrująco, mimo że wczoraj wyładowałam się na treningu.
- Spójrz na to co napisał mi ten twój Andy – podsuwam przyjaciółce telefon pod nos, przerywając jej monolog.
         Czyta, a po chwili gwiżdże z aprobatą.
- Nawet nie wiesz jak bardzo ci zazdroszczę.. Ten ostatni sms od niego… Mmmm – zrobiła rozmarzoną minę – Czemu dalej nie ciągnęłaś rozmowy?
- Bo to niewyżyty dupek – odpowiadam i chowam telefon – Mam nadzieję, że w pracy będzie zachowywał się profesjonalnie.
         Ann parska śmiechem.
- Mogę iść tam jutro z tobą? Chcę to zobaczyć!
- Pewnie! Przyda mi się wsparcie – mówię z ulgą, bo naprawdę nie chcę tam iść sama – Ale.. bez żadnych sztuczek.
- Tak jest! –salutuje przyjaciółka.

***
         Późnym wieczorem decyduję się poinformować o decyzji, najbardziej zainteresowaną tym osobę.
--,,Mam odpowiedź”
~~,,Słucham, Aniele” – odpisuje Andy.
--,,Zgadzam się” – wysyłam lekko drżącą dłonią. Nie mam pojęcia na co się godzę, ale coś mi podpowiada, że nie będę żałować.

~~,,Grzeczna dziewczynka, do zobaczenia jutro”

____________________________________

*Osu! - uniwersalne słowo używane w karate, używa się go na przywitanie i pożegnanie, oznacza ,,tak zrozumiałam", proszę, dziękuję, przepraszam itd. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz