Przez całe popołudnie myślę o castingu.
Jestem na siebie zła, że coraz bardziej się przekonuję do tego pomysłu. Mięknę
również na wspomnienie niespotykanych, niebieskich oczu chłopaka…
- Katy? Co
jest? 50 pompek na rozruszanie! – nakazuje sensei, podchodząc do mnie. Ruszam
się dziś na treningu karate jak worek kartofli.
- Osu! –
odpowiadam z westchnieniem i ląduję na macie. Z zaciśniętą szczęką wykonuję
posłusznie polecenie. Przeklinam całą tę sytuację z dzisiejszego popołudnia.
- Zakładamy
sprzęt! – pada kolejna komenda. A więc walki. I dobrze, może wytrącą mi z głowy
te głupoty.
Biegnę do szatni i korzystając z wolnej
chwili upijam łyk wody i sprawdzam telefon. Marszczę czoło.
~~,,Podjęłaś
już decyzję, Aniele?”
--,,Kim
jesteś?” – odpisuję.
~~,,Ojj, nie
domyślasz się? Twój niebieskooki prześladowca.” – przychodzi po chwili
odpowiedź, a ja zagryzam usta. Niedługo po niej pojawia się kolejna wiadomość:
~~,,Więc?”
--,,Nie, nie
podjęłam decyzji”
~~,,Masz czas
do jutra”
--,,A co jeśli
nie zdążę powiedzieć ‘tak’?”
~~,,Przekonam
Cię. Wierz mi, że mam sposoby byś wręcz WYKRZYCZAŁA co tylko zechcę.”
Odrzucam telefon od siebie cała
czerwona na twarzy. Jak on…? Uhhh…
Nie odpisując mu, zakładam szybko
ochraniacze i wchodzę na salę.
,,WYKRZYCZAŁA co tylko zechcę.”
Zaciskam zęby, wciąż czerwona na
twarzy. Nie mam wątpliwości co tego co on miał na myśli. Zbyt pewny siebie
dupek.
Mając w pamięci jego słowa, dostaję
niezłego powera. Moja partnerka treningowa
cofa się i ledwo co robi uniki. W końcu przedzwaniam jej w piszczel z
taką siłą, że prawie kuli się z bólu.
- Stop, muszę
usiąść – jęczy skrzywiona – Co w ciebie dziś wstąpiło? Opętał cię jakiś szatan?
- Nawet nie wiesz jak bardzo masz rację… -
mruczę, kiedy w końcu siada.
- Co się
dzieje dziewczyny? – pyta sensei, podchodząc do nas.
- Prawie
złamała mi nogę, ma za mocnego kopa – żartuje Ellie, moja koleżanka.
- Dobrze,
Katy, dobrze! Może powinnaś przed każdą walką robić 50 pompek na rozgrzewkę? –
śmieje się sensei. To nie przez pompki, to przez czyjeś napompowane ego. Trener
po chwili odprowadza Ellie do szatni by spryskać jej nogę ciekłym azotem. Krioterapia
jest zbawieniem, sama chętnie bym jej użyła, lecz obawiam się, że na
przywrócenie zdrowego rozsądku nie pomoże…Nigdy nie zachowywałam się tak
agresywnie, co On mi zrobił?
***
Rano następnego dnia na mailu znajduję
szczegóły dotyczące castingu. Zgodnie z
informacją jest jutro około południa w jednej z sal studia w centrum miasta. Starannie
zapisuję adres na karteczce wyjętej z pliku na moim biurku. Nie ma określonych
żadnych kryteriów, więc oddycham z ulgą.
Myślałam, że
każą mi się wymalować czarną farbą bym wyglądała jak jakiś kocmołuch.
Waham się czy powiedzieć o tym
rodzicom. Nie zatajałam nigdy nic przed nimi i źle bym się czuła gdybym im nie
powiedziała. Moja mama jednakże chyba by zemdlała gdyby dowiedziała się dla
jakiego zespołu zamierzam pracować. Mimo wszystko decyduję się im powiedzieć
przy śniadaniu.
- Hej mamo,
hej tato.. – witam się, kiedy wchodzę do kuchni. Ojciec czyta gazetę przy
stole, a matka kroi warzywa na sałatkę przy blacie szafki.
- Witaj
córeczko, jak szkoła? – pyta mama.
- Jak karate?
– prostuje ojciec uśmiechając się i odkładając na bok czasopismo.
- W porządku –
mruczę – Mam wam coś do powiedzenia.. – oznajmiam i siadam naprzeciwko taty –
Dostałam propozycję wystąpienia w pewnym teledysku.
- Jak to? Od
kogo? – tata marszczy brwi.
- Członek
zespołu wypatrzył mnie w kawiarni i dał numer kontaktowy, dziś przesłano mi
szczegóły dotyczące castingu, mówili coś o roli Anioła.. – kończę.
- Anioła? –
uśmiecha się mama – To na pewno nie będzie zły teledysk, sądzę że możesz pójść.
- No dobrze,
ale może trochę szczegółów: co byś tam robiła? Jaki jest to zespół? Znam go? –
pyta tata. Jest znawcą starych metalowych i rockowych zespołów, lubi klasykę.
Nie wiem do czego mogłabym mu porównać BVB.
- Mam zapisaną
nazwę gdzieś na górze, nie znajdę jej raczej szybko… - wykręcam się od mówienia
– Nie wiem co bym tam robiła, ustalimy to pewnie później z reżyserem.
- Kiedy jest
casting? – pyta dalej mój tata.
- Jutro o
11:30 – odpowiadam.
- A co ze
szkołą? – mama wydaje się być nagle niezadowolona.
- Pogadam z
dyrektorem, jestem pewna, że mi to usprawiedliwi – wyjaśniam.
- No dobrze –
wzdycha mój ojciec – Podwieźć cię? – pyta jeszcze.
- Nie, dzięki,
umówiłam się już z Annie – uśmiecham się.
- W porządku, idź.
Tylko oby nie był to zespół pokroju KISS. – zastrzega, a ja się śmieję, mimo że
nawet nie znam KISS.
Idąc do szkoły googluję tę nazwę. Nie
mogę czegoś nie wiedzieć, jeśli czegoś nie wiem zawsze od razu to sprawdzam.
Widząc zdjęcia wyszukanego zespołu czuję lód w żyłach. Jeśli miałabym kogokolwiek
porównać do Black veil Brides to właśnie ich. Nie będę informować rodziców o
tym teledysku. Wymyślę, że jest dla innego zespołu, podejmuję decyzję. Czuję się jednak okropnie, że będę musiała ich okłamywać. Lecz
kiedy powiedziałabym prawdę dostałabym szlaban i oczywiście nie mogłabym iść na
casting. A chciałam. Trochę mnie intrygowali. I sami chłopcy, i… wolność, życie
gwiazd.
Po południu przychodzi do mnie Annie
żebym, jak to ujęła, nie wyszła na kompletnego żółtodzioba gdy już poznam ludzi
z zespołu. Opowiada mi o poszczególnych członkach i streszcza mi ich całą
biografię i upodobania, lecz nie zapamiętuję praktycznie nic z tej paplaniny. W
końcu odpala mojego laptopa i włącza jakiś teledysk.
- Patrz i
podziwiaj – mówi uradowana i sadza mnie na krześle przy biurku.
,,Perfect weapon” – brzmi tytuł.
Ann chce wyjąć fajki, ale ganię ją
wzrokiem.
- Palenia tu
nie ma, idź na dwór jak musisz.
- Dobrze już
dobrze, Aniołku – przewraca oczami, a mnie mimowolnie przechodzi dreszcz.
,,Aniele” - tak zwraca się do mnie ten niebieskooki
chłopak.
Oglądam początek teledysku, aż nagle w
głośnikach rozlega się przeraźliwy ryk. Spodziewałam się czegoś takiego, lecz
mimo wszystko podskakuję lekko z zaskoczenia. Skupiam się na ich wizerunku. Oni
wszyscy wyglądają jakby coś ich opętało, szczególnie wokalista. Jego oczy
błyszczą w podnieceniu, widać w nich iskierki szaleństwa. Ja miałabym wystąpić
w takim czymś?
- Nie, ja się
nie nadaję… - mamroczę, kiedy video się kończy.
- Daj spokój –
przewraca oczami Ann i zasiada na blacie biurka, rozwalając notatki, burząc mój
pedantyczny ład i porządek. – Skoro Andy powiedział, że będziesz tam błyszczeć
to się nadajesz. Poza tym, to że cię wybrał także o czymś świadczy, prawda?
Wzdycham i rad nierad przytakuję.
- A tak poza
tym jak ci się podobają? – szczerzy się czarnowłosa.
- Głowa mnie
boli od nich – mówię po krótkiej chwili i kładę się na łóżku – za dużo…
skrzeczenia. I ogólnie trochę creepy.
- Przyzwyczaj
się – rzuca we mnie poduszką z fotela. Z roztargnieniem łapię ja i wygładzam –
będziesz tego „skrzeczenia” słuchać
teraz dzień w dzień.
- Prawdziwe
skrzeczenie jest na niemieckim. Skoro do tego się przyzwyczaiłam to do.. tego
czegoś też. – żartuję.
- No i to
rozumiem! – Ann wyrzuca w górę pieść – A.. zmieńmy temat. Skoro Andy mnie nie
już nie zechce, bo ewidentnie woli ciebie… - prycham, na jej słowa, lecz ona
mówi dalej – to biorę Asha.
- Kogo? –
pytam zbita z tropu. Wciąż nie mam dużego pojęcia o zespole. Dla mnie wszyscy
są tacy sami.
Ann jedynie wzdycha teatralnie i
zaczyna mnie uczyć ich imion, żebym nie wyszła tam na totalną idiotkę.
Walczę ze sobą czy pokazać jej te sms-y
z wczoraj. Nie mamy przed sobą tajemnic, poza tym wciąż działają na mnie frustrująco,
mimo że wczoraj wyładowałam się na treningu.
- Spójrz na to
co napisał mi ten twój Andy – podsuwam przyjaciółce telefon pod nos,
przerywając jej monolog.
Czyta, a po chwili gwiżdże z aprobatą.
- Nawet nie
wiesz jak bardzo ci zazdroszczę.. Ten ostatni sms od niego… Mmmm – zrobiła
rozmarzoną minę – Czemu dalej nie ciągnęłaś rozmowy?
- Bo to
niewyżyty dupek – odpowiadam i chowam telefon – Mam nadzieję, że w pracy będzie
zachowywał się profesjonalnie.
Ann parska śmiechem.
- Mogę iść tam
jutro z tobą? Chcę to zobaczyć!
- Pewnie!
Przyda mi się wsparcie – mówię z ulgą, bo naprawdę nie chcę tam iść sama –
Ale.. bez żadnych sztuczek.
- Tak jest! –salutuje
przyjaciółka.
***
Późnym wieczorem decyduję się
poinformować o decyzji, najbardziej zainteresowaną tym osobę.
--,,Mam
odpowiedź”
~~,,Słucham,
Aniele” – odpisuje Andy.
--,,Zgadzam
się” – wysyłam lekko drżącą dłonią. Nie mam pojęcia na co się godzę, ale coś mi
podpowiada, że nie będę żałować.
~~,,Grzeczna
dziewczynka, do zobaczenia jutro”
____________________________________
*Osu! - uniwersalne słowo używane w karate, używa się go na przywitanie i pożegnanie, oznacza ,,tak zrozumiałam", proszę, dziękuję, przepraszam itd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz