wtorek, 12 lipca 2016

Rozdział 4 ,,Temporary fix"



         Kiedy charakteryzatorka wraca, zawstydzenie już całkiem zamienia się w złość. Jak on mógł tu sobie po prostu wejść gdy się przebierałam i na moją prośbę by się oddalił podejść jak na złość jeszcze bliżej mnie? I to dmuchnięcie na mnie dymem papierosowym. Jestem przekonana, że szybko się nie pozbędę tego zapachu.
         Wkurzona zachowaniem wokalisty zakładam szybko przyniesione dla mnie ubranie i wychodzę do chłopaków. Słyszę jak Ashley gwiżdże i widzę jak inni wymieniają porozumiewawcze spojrzenia.
- Obróć się – nakazuje Christian, a ja robiąc to słyszę komentarze:
- Dodamy skrzydła z czarnymi końcówkami…
- I makijaż. Kreski i ciemny cień powinny wystarczyć. Nie pomalujemy jej jak innych na planie. Ma być czysta.
- Wiemy, Andy, wiemy… - śmieje się Ashley.
- A co do włosów… Chodź do nas Katy. Bliżej… - macha ręką CC.
- Farbowane? – pyta perkusista kiedy już do nich podchodzę.
- Nie, to mój naturalny kolor – odpowiadam.
- Perfekcyjnie, styliści nie będą mieli z nią za dużo roboty.
- A nie mówiłem? Idealna – szczerzy się Andy, kończąc papierosa. To już jego drugi w przeciągu godziny. Stanowczo za dużo pali.
         Po rozmowie CC mówi, że mogę już iść się przebrać, co robię z ulgą. Kiedy zwracam ubranie charakteryzatorce, kobieta mówi:
- Andrew powiedział, że możesz to zatrzymać – wskazuje ciemny koronkowy stanik, którego w życiu bym nie kupiła, a który musiałam założyć do sukienki.
- Ale… - protestuję, lecz ona wciska mi go w dłonie, mówiąc:
- Bierz. Modelki przecież często dostają coś za udział w projekcie – odpowiada, a ja chowam otrzymany prezent na dnie torby. Nigdy nie założę czegoś tak odważnego z własnej woli. Jednak mimo wszystko muszę przyznać: podobałam się w nim sobie.
         Tymczasem do salki zaczyna wchodzić więcej osób. Ci ,,czarni” z korytarza. Przemykam niezauważalnie do drzwi, przy których wpadam na Annie.
- Dostałaś się? – pyta, a ja kiwam głową. – Calm your tits, girl, bo twój entuzjazm powala – parska śmiechem.
- Możemy już iść? –  odzywam się rozglądając się wokół, nie chcę się widzieć z Andym od czasu spotkania za parawanem.
- Zostaję – szczerzy się Ann – kandyduję na stanowisko upadłego anioła, to pojedyncze rólki, będziemy robić w teledysku tłum – wyjaśnia.
- Wiedzą, że się znamy, więc pewnie cię przyjmą bez problemu – wzdycham.
- Na to liczę – mruga i znika za drzwiami, a ja osuwam się na krzesło.
         Nagle z garderoby wychodzi jakiś mężczyzna na oko 30 lat. Rozmawiając przez telefon, rzuca mi pytające spojrzenie, a po chwili rozłącza się.
- Ty jesteś… - odzywa się, gestykulując rękami.
- Katy – odpowiadam, podnosząc się z miejsca – Chłopcy wybrali mnie do teledysku.
 - Ach, widzę. Jestem Jim. – przedstawia się i unosi jeden kącik ust do góry, przyglądając mi się badawczo – Który to ma taki dobry gust?
- Eee… - mamroczę, ale od odpowiedzi ratuje mnie pojawienie się w drzwiach Jake’a. Jim przeprasza mnie i idzie do pokoju przesłuchań.
- Jutro pracujemy nad koncepcją ogólną, przyjdź po południu około 15 – mówi na odchodnym.
- Czyli o  14:30 – prostuję.
- Szybko się uczysz – obdarza mnie uśmiechem – Nie tolerujemy tu spóźnień – mówi i zamyka drzwi.
         Przez rozmowę z nim nie zauważam chłopaka stojącego w drzwiach garderoby. Ma brązowe włosy zaczesane do góry i w tył oraz lekki zarost. Jest  przystojny, przynajmniej nie wygląda jak te czarne diabły.
- To był mój wujek – wyjaśnia – Jest reżyserem. A ja jestem Liam.
- Katy – ściskam jego dłoń, a on uśmiecha się do mnie słodko.
- Nowa Angel – patrzy na mnie, a ja przewracam oczami.
 - Daj spokój – wzdycham.
- Są aż tacy wkurzający? – ma na myśli chłopaków z zespołu.
- Nie, nie bardzo. Z pewnym wyjątkiem… - odpowiadam. Chodzi mi oczywiście o Andy’ego; wyczerpuje mnie psychicznie. Opowiadam Liamowi jak znalazłam się na castingu.
- To aż dziwne, że wpadłaś Andy’emu w oko – zastanawia się chłopak – Zwykle prowadza się on z hm.. kompletnym przeciwieństwem ciebie. – lustruje mnie spojrzeniem – Nie interesują go też związki, raczej zabawia się z wieloma dziewczynami. Uważaj na niego – ostrzega mnie.
- To  właśnie chcę zrobić – mruczę, nie musi mi tego mówić.
         Nagle Liam zmienia temat:
- Zrobić ci kawę? Mamy ekspres w biurze – oferuje, a ja chętnie się zgadzam.
- A Ty? Co tutaj robisz? Dorabiasz? – pytam, kiedy Liam krząta się przy ekspresie.
- Pomagam dla wujka i zdobywam doświadczenie w branży – wyjaśnia podając mi filiżankę z gorącym napojem – Pilnuję oświetlenia, sprzątam, ustawiam sprzęt, biegam po kawę… To co robi typowy asystent.
- Zazdroszczę… - odpowiadam.
- Nie zamienię się z tobą pracą – zastrzega śmiejąc się, a ja mu wtóruję myśląc o minie Andy’ego na wieść o nowej ,,Angel”.
- Kuźwa.. – mruczę do siebie gdy spoglądam na telefon. Dochodzi 14:00. Mam pół godziny by dotrzeć na ostatnie zajęcia. To język francuski, a nauczycielka jest naprawdę wymagająca. Nie chcę jej podpadać.
- Muszę jechać do szkoły – wyjaśniam, łapiąc spojrzenie Liama.
         Kiwa głową ze zrozumieniem i wstaje.
- Podwiozę cię – oferuje, a ja prawie podskakuje z radości.
         Sprząta po nas i szuka kluczyków do auta. Polubiłam go. Jest jedyną osobą tutaj która nie traktuje mnie jak ,,towar”.
         Kiedy wychodzimy z biura na korytarz, zatrzymuję się i zagryzam usta.
 - Nie wiesz kiedy oni skończą? – pytam – Wypadałoby żebym poczekała na Annie, moją przyjaciółkę – wyjaśniam, ale Liam kręci głową.
- Nie wiem, niestety. Ale nie powinno to raczej długo…
         Wtem drzwi się otwierają i wychodzą z nich Andy oraz Ash. Zimny wzrok niebieskookiego przesuwa się po mnie i ląduje na Liamie.
- Nie masz jakiegoś pożyteczniejszego zajęcia niż stanie i marnowanie tlenu? – rzuca do niego wokalista. Zauważam, że znów ma w dłoniach papierosa. To już trzeci dzisiaj. Wolę naprawdę nie myśleć w jakim stanie są jego płuca.
- Właśnie wychodzimy – oświadcza Liam sucho.
- Zostajesz – warczy na mnie Andy, kiedy robię krok ku wyjściu. Otwieram szerzej oczy. Słucham?
- Dlaczego? – marszczę brwi.
- Bo ja tak mówię – ucina krótko – a ty spadaj – macha ręką na Liama stojącego w  drzwiach wyjściowych. Brunet patrzy na wokalistę z nieukrywaną złością.
         Ignoruję ich, mam zamiar wyjść teraz tak czy inaczej. Zwracam się do Asha:
- Kończycie zaraz? – pytam.
- Jeszcze trochę zejdzie, a co? – odpowiada mi, podczas gdy Andy i Liam dalej pojedynkują się na spojrzenia. Szatyn jest dużo wyższy, ma chyba 1,9 m więc zdecydowanie góruje nad brunetem.
- Proszę… Powiedz Annie, że musiałam jechać do szkoły na francuski i nie mogłam na nią zaczekać -mówię.   
- W porządku, mała! – puszcza do mnie oczko.
- Nie pojedziesz z nim, ja cię zawiozę – mówi wokalista, przesuwając wzrok na mnie.
- Nie – odpowiadam i idę w kierunki Liama.
- Nie waż się… - zaczyna, marszcząc brwi, ale mu przerywam stojąc już w drzwiach:
- I nie krzyw się tak, bo ci tak zostanie.
         Wychodzę z brunetem, a ze środka słyszę jeszcze podniesione głosy Asha i Andy’ego.
- Kurwa mać, Ashley!
- Dobra jest, nie ma co!
         Szybko idziemy z Liamem do auta.
- Nieźle mu powiedziałaś – śmieje się chłopak.
- Nie będę szanowała ludzi takich jak on. – mówię, pamiętając jak wrednie potraktował Liama i jak rozkazująco zwrócił się do mnie.
         Po 15 minutach zatrzymujemy się pod moją szkołą. Dziękuję Liamowi za podwiezienie i pytam czy będzie jutro na planie.
- Jestem tam codziennie – uśmiecha się – do jutra!
         Żegnam się w dobrym nastroju i wbiegam po stopniach do budynku. Szybko zakładam pozostałą część mundurku w łazience i przygładzam włosy w lustrze póki wszystko nie wygląda perfekcyjnie.
         Francuski upływa tak jak zwykle. Nauczycielka maltretuje i poniża słabszych uczniów, a ci lepsi mają wolne. Wtem znad czasu passe compose wyrywa mnie wibracja mojego telefonu. Normalnie tego nie robię, ale ciekawość popycha mnie by zobaczyć kto do mnie napisał. Ukrywam telefon w fałdach spódnicy pod ławką i odczytuję sms.

~~,,Jutro o 13:30 pod budynkiem”

         13:30? Ustalona była godzina 14:30…

--,,Czemu tak wcześnie?” – pytam.
~~Główna rola wymaga częstszego spędzania razem czasu, Aniele”
-- ,,To znowu Twój kaprys?” – prawie prycham pod nosem.
~~,,Zalecenie” – otrzymuję odpowiedź.

         Odpuszczam. Może faktycznie manager polecił bym była wcześniej? Skupiam się na lekcji i próbuję wyrzucić z głowy Andy’ego i Liama.

***

         Wieczorem rozmawiam z rodzicami. Mówię im, że się dostałam, nie opisując szczegółów. Cieszą się i gratulują mi. Tata chce mnie zabrać do mojej ulubionej kawiarni, ale mama zabrania mi jeść niezdrowych rzeczy. Mówi, że będzie na to czas po nagraniu.
- To niedorzeczne, Helen. Należy jej się jakaś nagroda – mówi.
- Ma się wtoczyć na plan filmowy umazana kremem do ciasta? Przecież to profesjonalne zlecenie, to nie jest teledysk do projektu szkolnego – irytuje się moja matka.
- I dlatego ma do tego czasu żyć jak asceta? – unosi głos ojciec. – Przesadzasz i to bardzo z tą pedantyczną kontrolą wszystkiego!
         Wymykam się z kuchni i idę do swojego pokoju. Nie chcę słuchać ich kłótni. Raz kiedy nie mogłam znieść krzyków, wzięłam popcorn i usiadłam między kłócącymi się rodzicami. Obserwowałam ich i ostentacyjnie żułam przekąskę. Uspokajanie ich nie przyniosło rezultatów, ale to, tak. Natychmiast przestali, złość przemieniła się w rozbawienie i zawstydzenie. 
         Dziś nie chce mi się kombinować, więc bunkruję się w pokoju. Wzdycham patrząc na stertę notatek, książek i zeszytów. Przygotowuję się na jutrzejsze lekcje i planuję rozpiskę na kolejne dni. Książki układam priorytetowo, na wierzchu jest ta z którego przedmiotu mam najbliższy test.
         Idę spać w miarę wcześnie, a rankiem dopakowuję pozostałe rzeczy do torby szkolnej, jem śniadanie i wychodzę szybko na autobus. W rodzinie tylko mój tata ma auto, lecz wyjeżdża wcześnie rano do pracy i nie może na mnie czekać. W wakacje pomyślę nad skończeniem kursu na prawo jazdy i kupnem własnego samochodu. Teraz mam wokół siebie wystarczająco dużo stresu.
         Lekcje mijają mi dość szybko, a podczas przerwy obiadowej idę do księdza dyrektora żeby zapytać się o zwolnienie z zajęć na resztę dnia.
- To taki projekt, jutro przyniosę usprawiedliwienie od organizatora – obiecuję.
         Dyrektor wzdycha i patrzy na mnie surowo znad okularów.
- Nie tolerujemy opuszczania lekcji na rzecz jakichś wystąpień w teledyskach  mało znanych zespołów – mówi.
- To nie będzie trwało długo. Myślę, że 2 lub 3 dni… - odpowiadam.
- No dobrze – mówi po dłuższym milczeniu – Tylko godnie reprezentuj naszą szkołę! – woła, bo momentalnie zrywam się z miejsca z promiennym  uśmiechem.
- A, jeszcze jedno, Katy… - dodaje, a ja odwracam się ku niemu z ręką na klamce drzwi. – Daj czadu – uśmiecha się.
         Chichoczę na słowa księdza i opuszczam gabinet. W podskokach  idę na autobus i jadę do centrum. W studiu przebiorę się z mundurka w normalne ciuchy. W końcu i tak będę przed czasem.
         Przeglądam się w szybie księgarni, sprawdzam czy wszystko jest w porządku i  podchodzę pod budynek. Dostrzegam pod nim dwie sylwetki. Ashley i.. Andy? Mrużę oczy. Tak, kto inny kopciłby gorzej niż lokomotywa parowa?
         Ash zauważa mnie i trąca towarzysza. Prostuję się i unoszę dumnie głowę. Niech tylko znowu spróbuje być tak niemiły jak wczoraj!
         Kiedy dochodzę do drzwi wejściowych przy których stoją, kiwam im głową na przywitanie.
- Cześć, mała! – woła Ashley. Posyłam mu uśmiech. Pomimo wyglądu którego nie toleruję, jest całkiem miły.
- Dokąd to się wybierasz? – głos Andy’ego zatrzymuje mnie w miejscu.
- Do studia, pracę traktuję profesjonalnie – oznajmiam najzimniej jak się da.
         Andy strzepuje popiół z papierosa i podchodzi do mnie z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy.
- Umawialiśmy się POD budynkiem. Na zewnątrz, Aniele.
- My? – unoszę brwi, cofając się.
- Ash, zostaw nas – chłopak kiwa głową do przyjaciela, na co on kiwa głową z dziwnym uśmieszkiem i wchodzi do środka. Chcę zawołać by został z nami, nie chcę być sama tylko w towarzystwie Andy’ego.
         Wokalista dokańcza papierosa i wypuszcza ostatni dym z ust patrząc na mnie. Macham ręką by rozgonić trujący gaz. To już drugi raz.
- Chodź – wyciąga do mnie rękę.
- Słucham? Nigdzie z tobą nie idę – zakładam ręce na piersi. Albo zachowuje się jak jakiś zboczeniec, albo jest po prostu wredny. Co jest z nim nie tak? O wyglądzie już nie wspominam.
- Zabiorę cię i tak, i tak. Wiem, że w końcu ulegniesz – przekrzywia głowę.
- Niby gdzie? – pytam ostrożnie, unosząc jedną brew.
- Z dala od studia. Na lunch. – odpowiada, opierając się bokiem o ścianę.
- Ale kazano mi przyjść tu wcześniej, mówiłeś że to zalecenie. Myślałam, że manager…
- Kłamałem – przewraca oczami Andy. – A teraz umieram z głodu. Ostrzegam, że głodny jestem jeszcze bardziej „niemiły”, jak to ujmujesz.. – unosi brew uśmiechając się kpiąco.
- Nie rozumiem, najpierw gapisz się na mnie jak jakiś zboczeniec, wchodzisz bezceremonialnie do garderoby i patrzysz jak się przebieram, potem jesteś okropnie wredny, a teraz zapraszasz mnie na lunch. Jaki ty masz problem? – mówię mierząc go wściekłym spojrzeniem.
- Ostudź trochę ten ogień, Aniołku. Można go inaczej spożytkować – milknie, a na usta wpełza mu kołtuński uśmieszek – Po prostu zakopmy topór wojenny, dobra? – dopowiada po chwili.
         Waham się. Mamy razem pracować, więc jakiekolwiek spięcia i konflikty nie są wskazane. Postanawiam dać mu malutką szansę. Może chce postawić lunch na przeprosiny za to jak się zachował? Ash coś wspominał, że mają teraz dużo pracy i stresu w związku z teledyskiem, ustalaniem nowej trasy koncertowej... Poza tym – naprawdę jestem głodna.
- Dobra, ale tylko lunch – oznajmiam, a on uśmiecha się szeroko i łapie mnie za rękę. Wyrywam się lekko, ale on nie puszcza mnie dopóki nie dochodzimy do jego samochodu na parkingu.
- Wiesz, że dobrze by było gdybyś się przebrała? – sugeruje, patrząc na mój strój z uniesioną jedną brwią, a ja spoglądam w dół na swój strój szkolny.
- Hm, zaraz wracam, przebiorę się w łazience – mruczę i chcę już odejść, ale on chwyta mnie za przedramię. Ma naprawdę długie i szczupłe palce.
- Przebierz się w moim samochodzie. – mówi. Otwieram szerzej oczy, a on  uśmiecha się szatańsko – Nie będę tym razem patrzył. Odejdę kawałek.
         Wolno kiwam głową, patrząc na niego podejrzliwie. Jakbym odmówiła i poszła się przebrać do łazienki to pewnie bym stchórzyła i już do niego nie wyszła.
         Andy otwiera auto i tylne drzwi.
- Proszę bardzo, madame – uśmiecha się drwiąco. Zaraz zmienię zdanie..        Chłopak jednak posłusznie odchodzi kawałek i wyjmuje telefon. Szybko się przebieram, wciąż mając na niego oko. Nie spojrzał w stronę samochodu ani razu. Dziwne… Z tego co już zdążyłam się o nim dowiedzieć to do niego nie podobne… Chryste, czy ja właśnie żałowałam, że on nie patrzył w moim kierunku kiedy zmieniałam cichy? Zaciskam zęby i oddycham głęboko na otrzeźwienie. Kiedy kończę, uchylam drzwi i delikatnie wysuwam się na zewnątrz.
- Uhm.. – chrząkam, obciągając rękawy swetra – Andy? – wołam go niepewnie.
         Chłopak drgnął i odwraca się na mój głos. Przygryza kolczyk w ustach i podchodzi do samochodu. Zajmujemy miejsca, a Andy wyjeżdża z parkingu. Nagle dzwoni telefon. Chłopak mruczy coś pod nosem, ale odbiera.
- Co znowu? – burczy.
         Wysłuchuje kogoś przez chwile, a zaraz po tym śmieje się cicho.
- Możecie nasz szukać. Przyjdziemy jak skończymy – mówi nonszalancko.
         Ktoś chyba wydarł się na niego po drugiej linii.
- Ostrożnie, bo ci żyłka pęknie. Przywiozę ją w nienaruszonym stanie, kto jak kto ale ja o to zadbam.
         Rozłącza się a ja pytam:
- Kto to?
         Milczenie.
- Więc… czego chciał? O co pytali? – zaczynam się denerwować. Ten lunch to był zły pomysł. Powinniśmy się trzymać planu i być w studiu.
- Zawsze zadajesz tyle pytań? – mruczy.
- Tylko jeśli potrzeba – ucinam krótko.
- Pewnie, panna muszę-wiedzieć-wszystko musi być poinformowana o każdym szczególe – przewraca oczami.
- Dokąd jedziemy? – śledzę wzrokiem mijany krajobraz za oknem. Mijamy przedmieścia Filadelfii.
- Daleko.
- Zawsze jesteś taki niemiły?
- Tak.
         Wzdycham z irytacją.  Co za dupek, to będzie długie popołudnie… 

5 komentarzy:

  1. Jak zawsze świetny rozdział :D jestem ciekawa jak będzie wyglądało spotkanie naszych bohaterów, pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No hej XDDD właśnie znalazłam twój genialny blog ❤ czekam na następny rozdział ❤ życzę weny ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, bardzo mi się podoba!
    Masz ciekawy styl, poza tym, dialogi są naturalne, niewymuszone, co jest wielką zaletą. Podoba mi się sposób, w jaki wykreowałaś postacie, chociaż przyznam, że przydałaby się zakładka bohaterowie, żeby dowiedzieć się o nich czegoś więcej, albo chociaż skompletować informacje.
    Bardzo mnie zaciekawiłaś. Czekam na kolejny, zdecydowanie dodaję do obserwowanych i życzę weny! ;)
    No i przy okazji zapraszam do siebie, co prawda, już na końcówkę bloga, ale z pewnością ten nie będzie jedyny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej super opowiadanie, ale kiedy będzie następny rozdział?
    Czekam na odpowiedź

    OdpowiedzUsuń
  5. nie mogę doczekać się następnego rozdziału, świetneeeeee x

    OdpowiedzUsuń