Kiedy charakteryzatorka wraca, zawstydzenie już całkiem zamienia się w złość. Jak on mógł tu sobie po prostu wejść gdy się przebierałam i na moją prośbę by się oddalił podejść jak na złość jeszcze bliżej mnie? I to dmuchnięcie na mnie dymem papierosowym. Jestem przekonana, że szybko się nie pozbędę tego zapachu.
Wkurzona zachowaniem wokalisty zakładam
szybko przyniesione dla mnie ubranie i wychodzę do chłopaków. Słyszę jak Ashley
gwiżdże i widzę jak inni wymieniają porozumiewawcze spojrzenia.
- Obróć się –
nakazuje Christian, a ja robiąc to słyszę komentarze:
- Dodamy
skrzydła z czarnymi końcówkami…
- I makijaż.
Kreski i ciemny cień powinny wystarczyć. Nie pomalujemy jej jak innych na
planie. Ma być czysta.
- Wiemy, Andy,
wiemy… - śmieje się Ashley.
- A co do
włosów… Chodź do nas Katy. Bliżej… - macha ręką CC.
- Farbowane? –
pyta perkusista kiedy już do nich podchodzę.
- Nie, to mój
naturalny kolor – odpowiadam.
- Perfekcyjnie,
styliści nie będą mieli z nią za dużo roboty.
- A nie
mówiłem? Idealna – szczerzy się Andy, kończąc papierosa. To już jego drugi w
przeciągu godziny. Stanowczo za dużo pali.
Po rozmowie CC mówi, że mogę już iść
się przebrać, co robię z ulgą. Kiedy zwracam ubranie charakteryzatorce, kobieta
mówi:
- Andrew
powiedział, że możesz to zatrzymać – wskazuje ciemny koronkowy stanik, którego
w życiu bym nie kupiła, a który musiałam założyć do sukienki.
- Ale… -
protestuję, lecz ona wciska mi go w dłonie, mówiąc:
- Bierz.
Modelki przecież często dostają coś za udział w projekcie – odpowiada, a ja
chowam otrzymany prezent na dnie torby. Nigdy nie założę czegoś tak odważnego z
własnej woli. Jednak mimo wszystko muszę przyznać: podobałam się w nim sobie.
Tymczasem do salki zaczyna wchodzić
więcej osób. Ci ,,czarni” z korytarza. Przemykam niezauważalnie do drzwi, przy
których wpadam na Annie.
- Dostałaś
się? – pyta, a ja kiwam głową. – Calm your tits, girl, bo twój entuzjazm powala
– parska śmiechem.
- Możemy już
iść? – odzywam się rozglądając się
wokół, nie chcę się widzieć z Andym od czasu spotkania za parawanem.
- Zostaję –
szczerzy się Ann – kandyduję na stanowisko upadłego anioła, to pojedyncze
rólki, będziemy robić w teledysku tłum – wyjaśnia.
- Wiedzą, że
się znamy, więc pewnie cię przyjmą bez problemu – wzdycham.
- Na to liczę
– mruga i znika za drzwiami, a ja osuwam się na krzesło.
Nagle z garderoby wychodzi jakiś
mężczyzna na oko 30 lat. Rozmawiając przez telefon, rzuca mi pytające
spojrzenie, a po chwili rozłącza się.
- Ty jesteś… -
odzywa się, gestykulując rękami.
- Katy –
odpowiadam, podnosząc się z miejsca – Chłopcy wybrali mnie do teledysku.
- Ach, widzę. Jestem Jim. – przedstawia się i
unosi jeden kącik ust do góry, przyglądając mi się badawczo – Który to ma taki
dobry gust?
- Eee… -
mamroczę, ale od odpowiedzi ratuje mnie pojawienie się w drzwiach Jake’a. Jim
przeprasza mnie i idzie do pokoju przesłuchań.
- Jutro
pracujemy nad koncepcją ogólną, przyjdź po południu około 15 – mówi na
odchodnym.
- Czyli o 14:30 – prostuję.
- Szybko się
uczysz – obdarza mnie uśmiechem – Nie tolerujemy tu spóźnień – mówi i zamyka
drzwi.
Przez rozmowę z nim nie zauważam
chłopaka stojącego w drzwiach garderoby. Ma brązowe włosy zaczesane do góry i w
tył oraz lekki zarost. Jest przystojny,
przynajmniej nie wygląda jak te czarne diabły.
- To był mój
wujek – wyjaśnia – Jest reżyserem. A ja jestem Liam.
- Katy – ściskam
jego dłoń, a on uśmiecha się do mnie słodko.
- Nowa Angel –
patrzy na mnie, a ja przewracam oczami.
- Daj spokój – wzdycham.
- Są aż tacy
wkurzający? – ma na myśli chłopaków z zespołu.
- Nie, nie
bardzo. Z pewnym wyjątkiem… - odpowiadam. Chodzi mi oczywiście o Andy’ego;
wyczerpuje mnie psychicznie. Opowiadam Liamowi jak znalazłam się na castingu.
- To aż
dziwne, że wpadłaś Andy’emu w oko – zastanawia się chłopak – Zwykle prowadza
się on z hm.. kompletnym przeciwieństwem ciebie. – lustruje mnie spojrzeniem –
Nie interesują go też związki, raczej zabawia się z wieloma dziewczynami.
Uważaj na niego – ostrzega mnie.
- To właśnie chcę zrobić – mruczę, nie musi mi
tego mówić.
Nagle Liam zmienia temat:
- Zrobić ci
kawę? Mamy ekspres w biurze – oferuje, a ja chętnie się zgadzam.
- A Ty? Co
tutaj robisz? Dorabiasz? – pytam, kiedy Liam krząta się przy ekspresie.
- Pomagam dla
wujka i zdobywam doświadczenie w branży – wyjaśnia podając mi filiżankę z
gorącym napojem – Pilnuję oświetlenia, sprzątam, ustawiam sprzęt, biegam po
kawę… To co robi typowy asystent.
- Zazdroszczę…
- odpowiadam.
- Nie zamienię
się z tobą pracą – zastrzega śmiejąc się, a ja mu wtóruję myśląc o minie
Andy’ego na wieść o nowej ,,Angel”.
- Kuźwa.. –
mruczę do siebie gdy spoglądam na telefon. Dochodzi 14:00. Mam pół godziny by
dotrzeć na ostatnie zajęcia. To język francuski, a nauczycielka jest naprawdę
wymagająca. Nie chcę jej podpadać.
- Muszę jechać
do szkoły – wyjaśniam, łapiąc spojrzenie Liama.
Kiwa głową ze zrozumieniem i wstaje.
- Podwiozę cię
– oferuje, a ja prawie podskakuje z radości.
Sprząta po nas i szuka kluczyków do
auta. Polubiłam go. Jest jedyną osobą tutaj która nie traktuje mnie jak ,,towar”.
Kiedy wychodzimy z biura na korytarz,
zatrzymuję się i zagryzam usta.
- Nie wiesz kiedy oni skończą? – pytam –
Wypadałoby żebym poczekała na Annie, moją przyjaciółkę – wyjaśniam, ale Liam
kręci głową.
- Nie wiem,
niestety. Ale nie powinno to raczej długo…
Wtem drzwi się otwierają i wychodzą z
nich Andy oraz Ash. Zimny wzrok niebieskookiego przesuwa się po mnie i ląduje
na Liamie.
- Nie masz
jakiegoś pożyteczniejszego zajęcia niż stanie i marnowanie tlenu? – rzuca do
niego wokalista. Zauważam, że znów ma w dłoniach papierosa. To już trzeci
dzisiaj. Wolę naprawdę nie myśleć w jakim stanie są jego płuca.
- Właśnie
wychodzimy – oświadcza Liam sucho.
- Zostajesz –
warczy na mnie Andy, kiedy robię krok ku wyjściu. Otwieram szerzej oczy.
Słucham?
- Dlaczego? –
marszczę brwi.
- Bo ja tak
mówię – ucina krótko – a ty spadaj – macha ręką na Liama stojącego w drzwiach wyjściowych. Brunet patrzy na
wokalistę z nieukrywaną złością.
Ignoruję ich, mam zamiar wyjść teraz
tak czy inaczej. Zwracam się do Asha:
- Kończycie
zaraz? – pytam.
- Jeszcze
trochę zejdzie, a co? – odpowiada mi, podczas gdy Andy i Liam dalej pojedynkują
się na spojrzenia. Szatyn jest dużo wyższy, ma chyba 1,9 m więc zdecydowanie
góruje nad brunetem.
- Proszę… Powiedz
Annie, że musiałam jechać do szkoły na francuski i nie mogłam na nią zaczekać -mówię.
- W porządku,
mała! – puszcza do mnie oczko.
- Nie
pojedziesz z nim, ja cię zawiozę – mówi wokalista, przesuwając wzrok na mnie.
- Nie –
odpowiadam i idę w kierunki Liama.
- Nie waż się…
- zaczyna, marszcząc brwi, ale mu przerywam stojąc już w drzwiach:
- I nie krzyw
się tak, bo ci tak zostanie.
Wychodzę z brunetem, a ze środka słyszę
jeszcze podniesione głosy Asha i Andy’ego.
- Kurwa mać,
Ashley!
- Dobra jest,
nie ma co!
Szybko idziemy z Liamem do auta.
- Nieźle mu
powiedziałaś – śmieje się chłopak.
- Nie będę
szanowała ludzi takich jak on. – mówię, pamiętając jak wrednie potraktował
Liama i jak rozkazująco zwrócił się do mnie.
Po 15 minutach zatrzymujemy się pod
moją szkołą. Dziękuję Liamowi za podwiezienie i pytam czy będzie jutro na
planie.
- Jestem tam
codziennie – uśmiecha się – do jutra!
Żegnam się w dobrym nastroju i wbiegam
po stopniach do budynku. Szybko zakładam pozostałą część mundurku w łazience i
przygładzam włosy w lustrze póki wszystko nie wygląda perfekcyjnie.
Francuski upływa tak jak zwykle.
Nauczycielka maltretuje i poniża słabszych uczniów, a ci lepsi mają wolne. Wtem
znad czasu passe compose wyrywa mnie wibracja mojego telefonu. Normalnie tego
nie robię, ale ciekawość popycha mnie by zobaczyć kto do mnie napisał. Ukrywam
telefon w fałdach spódnicy pod ławką i odczytuję sms.
~~,,Jutro o
13:30 pod budynkiem”
13:30? Ustalona była godzina 14:30…
--,,Czemu tak
wcześnie?” – pytam.
~~Główna rola
wymaga częstszego spędzania razem czasu, Aniele”
-- ,,To znowu
Twój kaprys?” – prawie prycham pod nosem.
~~,,Zalecenie”
– otrzymuję odpowiedź.
Odpuszczam. Może faktycznie manager
polecił bym była wcześniej? Skupiam się na lekcji i próbuję wyrzucić z głowy
Andy’ego i Liama.
***
Wieczorem rozmawiam z rodzicami. Mówię
im, że się dostałam, nie opisując szczegółów. Cieszą się i gratulują mi. Tata
chce mnie zabrać do mojej ulubionej kawiarni, ale mama zabrania mi jeść
niezdrowych rzeczy. Mówi, że będzie na to czas po nagraniu.
- To
niedorzeczne, Helen. Należy jej się jakaś nagroda – mówi.
- Ma się
wtoczyć na plan filmowy umazana kremem do ciasta? Przecież to profesjonalne
zlecenie, to nie jest teledysk do projektu szkolnego – irytuje się moja matka.
- I dlatego ma
do tego czasu żyć jak asceta? – unosi głos ojciec. – Przesadzasz i to bardzo z
tą pedantyczną kontrolą wszystkiego!
Wymykam się z kuchni i idę do swojego
pokoju. Nie chcę słuchać ich kłótni. Raz kiedy nie mogłam znieść krzyków,
wzięłam popcorn i usiadłam między kłócącymi się rodzicami. Obserwowałam ich i
ostentacyjnie żułam przekąskę. Uspokajanie ich nie przyniosło rezultatów, ale
to, tak. Natychmiast przestali, złość przemieniła się w rozbawienie i zawstydzenie.
Dziś nie chce mi się kombinować, więc
bunkruję się w pokoju. Wzdycham patrząc na stertę notatek, książek i zeszytów.
Przygotowuję się na jutrzejsze lekcje i planuję rozpiskę na kolejne dni.
Książki układam priorytetowo, na wierzchu jest ta z którego przedmiotu mam
najbliższy test.
Idę spać w miarę wcześnie, a rankiem
dopakowuję pozostałe rzeczy do torby szkolnej, jem śniadanie i wychodzę szybko
na autobus. W rodzinie tylko mój tata ma auto, lecz wyjeżdża wcześnie rano do
pracy i nie może na mnie czekać. W wakacje pomyślę nad skończeniem kursu na
prawo jazdy i kupnem własnego samochodu. Teraz mam wokół siebie wystarczająco
dużo stresu.
Lekcje mijają mi dość szybko, a podczas
przerwy obiadowej idę do księdza dyrektora żeby zapytać się o zwolnienie z
zajęć na resztę dnia.
- To taki
projekt, jutro przyniosę usprawiedliwienie od organizatora – obiecuję.
Dyrektor wzdycha i patrzy na mnie
surowo znad okularów.
- Nie
tolerujemy opuszczania lekcji na rzecz jakichś wystąpień w teledyskach mało znanych zespołów – mówi.
- To nie
będzie trwało długo. Myślę, że 2 lub 3 dni… - odpowiadam.
- No dobrze –
mówi po dłuższym milczeniu – Tylko godnie reprezentuj naszą szkołę! – woła, bo
momentalnie zrywam się z miejsca z promiennym
uśmiechem.
- A, jeszcze jedno,
Katy… - dodaje, a ja odwracam się ku niemu z ręką na klamce drzwi. – Daj czadu
– uśmiecha się.
Chichoczę na słowa księdza i opuszczam
gabinet. W podskokach idę na autobus i
jadę do centrum. W studiu przebiorę się z mundurka w normalne ciuchy. W końcu i
tak będę przed czasem.
Przeglądam się w szybie księgarni,
sprawdzam czy wszystko jest w porządku i
podchodzę pod budynek. Dostrzegam pod nim dwie sylwetki. Ashley i..
Andy? Mrużę oczy. Tak, kto inny kopciłby gorzej niż lokomotywa parowa?
Ash zauważa mnie i trąca towarzysza.
Prostuję się i unoszę dumnie głowę. Niech tylko znowu spróbuje być tak niemiły
jak wczoraj!
Kiedy dochodzę do drzwi wejściowych
przy których stoją, kiwam im głową na przywitanie.
- Cześć, mała!
– woła Ashley. Posyłam mu uśmiech. Pomimo wyglądu którego nie toleruję, jest
całkiem miły.
- Dokąd to się
wybierasz? – głos Andy’ego zatrzymuje mnie w miejscu.
- Do studia,
pracę traktuję profesjonalnie – oznajmiam najzimniej jak się da.
Andy strzepuje popiół z papierosa i podchodzi
do mnie z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy.
- Umawialiśmy
się POD budynkiem. Na zewnątrz, Aniele.
- My? – unoszę
brwi, cofając się.
- Ash, zostaw
nas – chłopak kiwa głową do przyjaciela, na co on kiwa głową z dziwnym
uśmieszkiem i wchodzi do środka. Chcę zawołać by został z nami, nie chcę być
sama tylko w towarzystwie Andy’ego.
Wokalista dokańcza papierosa i
wypuszcza ostatni dym z ust patrząc na mnie. Macham ręką by rozgonić trujący
gaz. To już drugi raz.
- Chodź –
wyciąga do mnie rękę.
- Słucham? Nigdzie
z tobą nie idę – zakładam ręce na piersi. Albo zachowuje się jak jakiś
zboczeniec, albo jest po prostu wredny. Co jest z nim nie tak? O wyglądzie już
nie wspominam.
- Zabiorę cię
i tak, i tak. Wiem, że w końcu ulegniesz – przekrzywia głowę.
- Niby gdzie?
– pytam ostrożnie, unosząc jedną brew.
- Z dala od
studia. Na lunch. – odpowiada, opierając się bokiem o ścianę.
- Ale kazano
mi przyjść tu wcześniej, mówiłeś że to zalecenie. Myślałam, że manager…
- Kłamałem –
przewraca oczami Andy. – A teraz umieram z głodu. Ostrzegam, że głodny jestem
jeszcze bardziej „niemiły”, jak to ujmujesz.. – unosi brew uśmiechając się
kpiąco.
- Nie
rozumiem, najpierw gapisz się na mnie jak jakiś zboczeniec, wchodzisz
bezceremonialnie do garderoby i patrzysz jak się przebieram, potem jesteś
okropnie wredny, a teraz zapraszasz mnie na lunch. Jaki ty masz problem? –
mówię mierząc go wściekłym spojrzeniem.
- Ostudź
trochę ten ogień, Aniołku. Można go inaczej spożytkować – milknie, a na usta
wpełza mu kołtuński uśmieszek – Po prostu zakopmy topór wojenny, dobra? –
dopowiada po chwili.
Waham się. Mamy razem pracować, więc
jakiekolwiek spięcia i konflikty nie są wskazane. Postanawiam dać mu malutką
szansę. Może chce postawić lunch na przeprosiny za to jak się zachował? Ash coś
wspominał, że mają teraz dużo pracy i stresu w związku z teledyskiem,
ustalaniem nowej trasy koncertowej... Poza tym – naprawdę jestem głodna.
- Dobra, ale
tylko lunch – oznajmiam, a on uśmiecha się szeroko i łapie mnie za rękę.
Wyrywam się lekko, ale on nie puszcza mnie dopóki nie dochodzimy do jego
samochodu na parkingu.
- Wiesz, że
dobrze by było gdybyś się przebrała? – sugeruje, patrząc na mój strój z
uniesioną jedną brwią, a ja spoglądam w dół na swój strój szkolny.
- Hm, zaraz
wracam, przebiorę się w łazience – mruczę i chcę już odejść, ale on chwyta mnie
za przedramię. Ma naprawdę długie i szczupłe palce.
- Przebierz
się w moim samochodzie. – mówi. Otwieram szerzej oczy, a on uśmiecha się szatańsko – Nie będę tym razem
patrzył. Odejdę kawałek.
Wolno kiwam głową, patrząc na niego
podejrzliwie. Jakbym odmówiła i poszła się przebrać do łazienki to pewnie bym
stchórzyła i już do niego nie wyszła.
Andy otwiera auto i tylne drzwi.
- Proszę
bardzo, madame – uśmiecha się drwiąco. Zaraz zmienię zdanie.. Chłopak jednak posłusznie odchodzi
kawałek i wyjmuje telefon. Szybko się przebieram, wciąż mając na niego oko. Nie
spojrzał w stronę samochodu ani razu. Dziwne… Z tego co już zdążyłam się o nim
dowiedzieć to do niego nie podobne… Chryste, czy ja właśnie żałowałam, że on
nie patrzył w moim kierunku kiedy zmieniałam cichy? Zaciskam zęby i oddycham
głęboko na otrzeźwienie. Kiedy kończę, uchylam drzwi i delikatnie wysuwam się
na zewnątrz.
- Uhm.. –
chrząkam, obciągając rękawy swetra – Andy? – wołam go niepewnie.
Chłopak drgnął i odwraca się na mój
głos. Przygryza kolczyk w ustach i podchodzi do samochodu. Zajmujemy miejsca, a
Andy wyjeżdża z parkingu. Nagle dzwoni telefon. Chłopak mruczy coś pod nosem,
ale odbiera.
- Co znowu? –
burczy.
Wysłuchuje kogoś przez chwile, a zaraz
po tym śmieje się cicho.
- Możecie nasz
szukać. Przyjdziemy jak skończymy – mówi nonszalancko.
Ktoś chyba wydarł się na niego po
drugiej linii.
- Ostrożnie,
bo ci żyłka pęknie. Przywiozę ją w nienaruszonym stanie, kto jak kto ale ja o to
zadbam.
Rozłącza się a ja pytam:
- Kto to?
Milczenie.
- Więc… czego
chciał? O co pytali? – zaczynam się denerwować. Ten lunch to był zły pomysł.
Powinniśmy się trzymać planu i być w studiu.
- Zawsze
zadajesz tyle pytań? – mruczy.
- Tylko jeśli
potrzeba – ucinam krótko.
- Pewnie,
panna muszę-wiedzieć-wszystko musi być poinformowana o każdym szczególe –
przewraca oczami.
- Dokąd
jedziemy? – śledzę wzrokiem mijany krajobraz za oknem. Mijamy przedmieścia
Filadelfii.
- Daleko.
- Zawsze
jesteś taki niemiły?
- Tak.
Wzdycham z irytacją. Co za dupek, to będzie długie popołudnie…
Jak zawsze świetny rozdział :D jestem ciekawa jak będzie wyglądało spotkanie naszych bohaterów, pozdrawiam i życzę weny :*
OdpowiedzUsuńNo hej XDDD właśnie znalazłam twój genialny blog ❤ czekam na następny rozdział ❤ życzę weny ❤❤❤
OdpowiedzUsuńWow, bardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuńMasz ciekawy styl, poza tym, dialogi są naturalne, niewymuszone, co jest wielką zaletą. Podoba mi się sposób, w jaki wykreowałaś postacie, chociaż przyznam, że przydałaby się zakładka bohaterowie, żeby dowiedzieć się o nich czegoś więcej, albo chociaż skompletować informacje.
Bardzo mnie zaciekawiłaś. Czekam na kolejny, zdecydowanie dodaję do obserwowanych i życzę weny! ;)
No i przy okazji zapraszam do siebie, co prawda, już na końcówkę bloga, ale z pewnością ten nie będzie jedyny ;)
Hej super opowiadanie, ale kiedy będzie następny rozdział?
OdpowiedzUsuńCzekam na odpowiedź
nie mogę doczekać się następnego rozdziału, świetneeeeee x
OdpowiedzUsuń